Stany Zjednoczone wybrały prezydenta. Tymczasem pierwsza po wyborach sesja na Wall Street przyniosła akcjonariuszom dwuprocentowe spadki głównych indeksów. Dziwny zbieg okoliczności, który symbolicznie padł cieniem na cały dzień.
Ekonomiści jednej z przyczyn spadków doszukują się w Europie - w wystąpieniu Mario Draghiego, gdyż prezes EBC bardzo negatywnie ocenił gospodarkę Unii Europejskiej. Bo wybór Baracka Obamy nie zmieni dotychczasowego kursu światowej gospodarki. Czy prezydent USA to nadal najważniejszy człowiek świata? Już chyba nie.
Zwycięstwo Baracka Obamy w wyborach prezydenckich w USA oznacza, że nie należy spodziewać się zmian kursu ważnego gospodarczego gracza, jakim są Stany Zjednoczone. Problemów z którymi nadal się będzie borykał Obama jest pełno. Jak się okazuje, kryzys finansów publicznych to specyfika nie tylko krajów europejskich. Wyzwaniem Amerykanów jest tak zwany fiscal cliff - konieczność wprowadzenia cięć wydatków i podwyżek podatków.
W czasie kampanii wyborczej prezydent Barack Obama powtarzał, że nie zamierza zmieniać kursu. Gospodarka w jego opinii nabiera tempa. Dał nawet nadzieję twierdząc, że Amerykanie wychodzą z najgorszej zapaści w historii świata. Obama chwalił się powolnym wzrostem gospodarczym. Amerykanie nie czują się już potęgą, skoro zadowalają ich tak niskie wskaźniki ekonomiczne, jakie świadczą o amerykańskiej gospodarce. Albo naprawdę chcą wierzyć, że teraz już tylko będzie lepiej.
Nam pozostaje życzyć Amerykanom jak najszybszego wyjścia na prostą, ponieważ Komisja Europejska ogłosiła w jesiennych prognozach gospodarczych, że PKB Polski wzrośnie w roku 2012 zaledwie o 2,4 proc. W przyszłym roku wzrost będzie jeszcze niższy i wyniesie zaledwie 1,8 proc. Przewidywanie jesienne są niższej, niż wiosenne prognozy Komisji Europejskiej. Zapowiadany jest również przez Komisję Europejską wzrost bezrobocia w Polsce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz