Kryzys i upadek instytucji państwa nie bierze się z powodu złej sytuacji gospodarczej. To zła sytuacja gospodarcza związana jest z recesją znanego nam systemu rządzenia, prezentowanego przez euroamerykańską demokrację.
Obecny model demokracji miał rację bytu w czasach, kiedy kilka procent wykształconej populacji wspierała się legitymizacją szerokich, aczkolwiek prostych mas społecznych. Tymczasem obserwując zachowania aparatu władzy można dojść do wniosku, że kilka procent tych najmniej wykształconych i nieco zagubionych w przestrzeni ukryło się za parawanem władzy.
Wydatkii na opiekę zdrowotną, czy edukację publiczną spadają w Polsce. Tymczasem wydatki publiczne rosną. W 2012 roku wyniosą one prawdopodobnie około 715 miliardów złotych. Jeszcze w 2008 roku wydatki publiczne wynosiły 534 miliardy złotych. Dlaczego władza jest tak droga?
Jednym z powodów jest absurdalne rozumienie istoty władzy nadanej. Czy raczej kompletne niezrozumienie istoty władzy nadanej. Sejm Rzeczypospolitej Polskiej posiada Parlamentarny Zespół ds. Promocji Badmintona. Jako solidny zespół, prowadzony przez posła Zbigniewa Dolatę, ma swoje posiedzenia i wybory zarządu. Bo przecież genialny i ponadczasowy reżyser Stanisław Bareja ustami działacza Jarząbka przypomina nam w filmie "Miś", jak ważne są zarządy w promocji sportu.
Parlamentarny Zespół ds. Promocji Badmintona może śmieszyć, ale powinien przerażać. W obliczu niezwykle poważnych kwestii i bezustannie podejmowanych kluczowych decyzji dla funkcjonowania społeczeństwa, panowie posłowie Zbigniew Dolata, Andrzej Dera, Arkady Fiedler i pozostali radośni członkowie Zespółu ds. Promocji Badmintona powinni spotykać się w swoim klubiku po pracy. I za ciężko zarobione, nieopodatkowane diety promować badmintona gdzie tylko popadnie.
Opodatkowanie posłów i senatorów jest koniecznością. Nie ze względu na dziurę budżetową, bo nic to nie zmieni w obliczu gospodarczego kryzysu. Świat z ul. Wiejskiej w Warszawie wygląda bowiem kompletnie inaczej. Parlamentarny Zespół ds. Promocji Badmintona nie rodzi pytań o sens swojego istnienia. Rodzi tylko pytanie, po co nam parlamentarzyści.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz