Sklepy internetowe niepostrzeżenie stały się potęgą i zmieniły współczesne podejście do handlu. E-sklepy stanowią obecnie poważną konkurencję dla sklepów tradycyjnych. Polacy, pomimo pojawiających się czasami zastrzeżeń, zaglądają do nich coraz częściej i chętniej.
Według najróżniejszych prognoz i rankingów, Polacy wydadzą w roku na zakupy internetowe – w sklepach oraz podczas różnych aukcji ponad 21 mld PLN. Kwota ta jest niemal o 4 mld PLN większa, niż w roku 2011. Nic dziwnego, sprzedaż internetowa to według nowej ekonomii jedno z najważniejszych źródeł zdobywania produktów i usług przez współczesnego konsumenta, czyli e-klienta.
Sprzedaż internetowa dużo łatwiej realizuje różne założenia wspierające handel, typu database marketing i wszystkie płynące z niego profity zarówno dla klienta, jak i sklepu. Potężnym ograniczeniem e-sklepów jest na pewno brak bezpośredniej relacji kupującego ze sprzedającym.
Jako istoty społeczne nierzadko potrzebujemy relacji i kontaktów, które nie tylko ułatwiają nam zaspokoić nasze potrzeby konsumenckie, ale również relacje towarzyskie. W centrach handlowych, niczym w nowych świątyniach, przechodnie pełnią funkcję zarówno kupujących, jak również zdobywających informacje, obserwatorów – zasugerowanych zachowaniem innych konsumentów, ich potrzebami, ich stylem życia.
Sklepy internetowe coraz częściej rozumieją fakt, że cena, szybkość i komfort zakupów to nie są jedyne elementy, które decydują o lojalności klienta. Z wirtualnych przestrzeni zmierzają ku klientowi, nierzadko ocieplając swój wizerunek. Czego dowodem jest poniższa reklama:
poniedziałek, 26 listopada 2012
czwartek, 22 listopada 2012
Gospodarka przyszłości w rękach kobiet
W rozwiniętym cywilizacyjnie, współczesnym świecie respondenci nadal wskazują, że jako rodzice woleliby mieć syna, a nie córkę. Najczęstszym powodem dla którego dokonują w badaniach takiego wyboru, jest oparte na doświadczeniach przekonanie, że chłopcy staną się lepszym zabezpieczeniem ekonomicznym dla rodziców na starość. Pomimo bezustannych zmian kulturowych przekonanie takie istnieje cały czas. Jednak analizując to, co się dzieje, nie możemy już wykluczyć faktu, że światowa gospodarka przyszłości zostanie zdominowana przez kobiety.
Specjaliści Ernst & Young twierdzą, że siła ekonomiczna kobiet w światowej gospodarce wzrośnie do 2017 roku o ponad 1/3. Przede wszystkim widoczne to będzie w skali zarobków i obrotów aktywami i pasywami. Obecnie dochody kobiet na całym świecie szacowane są na około13 bilionów USD. Tymczasem w roku 2017 ma to być 18 bilionów. Ernst & Young idą jednak w swoich przewidywaniach dużo dalej. Według szacowań, do roku 2028 kobiety będą decydowały w skali globalnej o wydatkach 75% środków przeznaczanych na konsumpcję.
Już w 2006 roku szanowany i dość zachowawczy w swoich opiniach brytyjski „The Economist” wskazał czytelnikom fakt, że przyszłość światowej gospodarki znajdzie się pod protektoratem kobiet. Co ciekawe, obecne przyspieszenie tego trendu jest ewidentnie związane z czasami recesji i kryzysu. Męskie podejście do gospodarki jak do pola bitwy właśnie okazuje się błędem. Inwestycje nastawione na szybki zysk i skłonność do angażowania się w przedsięwzięcia obarczone dużym ryzykiem doprowadziły współczesny świat do widma gospodarczej zapaści. Oczywiście, naiwnym trzeba być, by uznać, że kobiety suną w przestrzeni ekonomicznej łagodnie i z uśmiechem, jednak zdolności dostosowawcze nie są jednoznaczne z wytyczaniem nowych, lepszych trendów.
Tym bardziej, że to właśnie męska część świata gospodarczego ponosi konsekwencje obecnej recesji. Zdecydowana większość likwidowanych miejsc pracy przypadła na sektory tradycyjnie zasilane i zarządzane głównie przez męską siłę roboczą, czego doskonałym przykładem jest sektor branży budowlanej. Męskie patrzenie na świat gospodarczy było skuteczne i pozwoliło stworzyć podwaliny światowej gospodarki. Jednak obecny chaos kulturowy, zmiany oczekiwań jednostki, jak również pojawienie się zasad nowej ekonomii powoduje, że niezbędnym jest stworzenie nowego, subtelniejszego porządku działań. Zagrożona upadkiem gospodarka euroamerykańska orbituje w kierunku gospodarki opartej głównie na wiedzy. Tymczasem w krajach rozwiniętych kobiety stanowią ponad 60 procent absolwentów wyższych uczelni.
Potencjał kobiet jest niewykorzystany. Więcej - kobiety są najgorzej wykorzystanym zasobem gospodarczym świata. Coraz lepiej radzą sobie w krajach wysoko rozwiniętych, jednak im słabsza kondycja lokalnej gospodarki, tym mniej kobiet zaangażowanych w gospodarkę. Specjaliści Ernst & Young stwierdzają więc, że liczba kobiet, które obecnie nie uczestniczą aktywnie w życiu gospodarczym, stanowi ogromny potencjał wzrostu w przyszłości. Kwestie kulturowe i religijne bardzo często w obliczu kryzysu schodziły na dalszy plan, tak więc również możemy spodziewać się, że trudności ułatwi kobietom w odnalezieniu się w nowej sytuacji. Rosnąca tendencja wyrównywania udziału obu płci w sile roboczej światowej gospodarki na pewno odbije się charakterze przyszłych stosunków społecznych, kulturowych i ekonomicznych. Zmieni się oblicze świata.
Specjaliści Ernst & Young twierdzą, że siła ekonomiczna kobiet w światowej gospodarce wzrośnie do 2017 roku o ponad 1/3. Przede wszystkim widoczne to będzie w skali zarobków i obrotów aktywami i pasywami. Obecnie dochody kobiet na całym świecie szacowane są na około13 bilionów USD. Tymczasem w roku 2017 ma to być 18 bilionów. Ernst & Young idą jednak w swoich przewidywaniach dużo dalej. Według szacowań, do roku 2028 kobiety będą decydowały w skali globalnej o wydatkach 75% środków przeznaczanych na konsumpcję.
Już w 2006 roku szanowany i dość zachowawczy w swoich opiniach brytyjski „The Economist” wskazał czytelnikom fakt, że przyszłość światowej gospodarki znajdzie się pod protektoratem kobiet. Co ciekawe, obecne przyspieszenie tego trendu jest ewidentnie związane z czasami recesji i kryzysu. Męskie podejście do gospodarki jak do pola bitwy właśnie okazuje się błędem. Inwestycje nastawione na szybki zysk i skłonność do angażowania się w przedsięwzięcia obarczone dużym ryzykiem doprowadziły współczesny świat do widma gospodarczej zapaści. Oczywiście, naiwnym trzeba być, by uznać, że kobiety suną w przestrzeni ekonomicznej łagodnie i z uśmiechem, jednak zdolności dostosowawcze nie są jednoznaczne z wytyczaniem nowych, lepszych trendów.
Tym bardziej, że to właśnie męska część świata gospodarczego ponosi konsekwencje obecnej recesji. Zdecydowana większość likwidowanych miejsc pracy przypadła na sektory tradycyjnie zasilane i zarządzane głównie przez męską siłę roboczą, czego doskonałym przykładem jest sektor branży budowlanej. Męskie patrzenie na świat gospodarczy było skuteczne i pozwoliło stworzyć podwaliny światowej gospodarki. Jednak obecny chaos kulturowy, zmiany oczekiwań jednostki, jak również pojawienie się zasad nowej ekonomii powoduje, że niezbędnym jest stworzenie nowego, subtelniejszego porządku działań. Zagrożona upadkiem gospodarka euroamerykańska orbituje w kierunku gospodarki opartej głównie na wiedzy. Tymczasem w krajach rozwiniętych kobiety stanowią ponad 60 procent absolwentów wyższych uczelni.
Potencjał kobiet jest niewykorzystany. Więcej - kobiety są najgorzej wykorzystanym zasobem gospodarczym świata. Coraz lepiej radzą sobie w krajach wysoko rozwiniętych, jednak im słabsza kondycja lokalnej gospodarki, tym mniej kobiet zaangażowanych w gospodarkę. Specjaliści Ernst & Young stwierdzają więc, że liczba kobiet, które obecnie nie uczestniczą aktywnie w życiu gospodarczym, stanowi ogromny potencjał wzrostu w przyszłości. Kwestie kulturowe i religijne bardzo często w obliczu kryzysu schodziły na dalszy plan, tak więc również możemy spodziewać się, że trudności ułatwi kobietom w odnalezieniu się w nowej sytuacji. Rosnąca tendencja wyrównywania udziału obu płci w sile roboczej światowej gospodarki na pewno odbije się charakterze przyszłych stosunków społecznych, kulturowych i ekonomicznych. Zmieni się oblicze świata.
poniedziałek, 19 listopada 2012
Ceny mieszkań i rynek budowlany
Główny Urząd Statystyczny opublikował właśnie kolejne dane uzmysławiające, w jakim kryzysie jest branża budowlana w Polsce Liczba rozpoczętych inwestycji budowlanych mieszkań w październiku 2012 spadła aż o 23,6 procent w ujęciu rocznym. Już wrzesień był szokujący – bo w stosunku do września 2012 liczba rozpoczętych budów spadła o 17,4 procent.
Spada też liczba oddawanych do użytku mieszkań, wiec generalnie coraz mniej inwestycji budowlanych znajduje się w toku realizacji. Liczba ta dramatycznie spada powodując, że tysiące ludzi traci przychody i pracę w sektorze budowlanym. Na pewno wpływają na to trudności z uzyskaniem kredytów, a sytuację dodatkowo pogłębią zaskakujące pomysły Ministerstwa Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej.
Ponadto, pomimo malejącej liczby oddawanych do użytku mieszkań, w październiku 2012 po raz kolejny spadła wartość Indeksu Cen Mieszkań, czyli miernika trendu cenowego na rynku wtórnym sprzedaży mieszkań w Polsce publikowanego przez portal nieruchomości domy.pl. Od września do października 2012 wartość ICM spadła o 13,95% i wynosi obecnie 860,5 punktów.
W ciągu pięciu lat, bo ICM notowany jest od 2007 roku, spadki ceny mieszkań miały miejsce we wszystkich dużych miastach. W Łodzi o 18,1 procent, w Szczecinie o 17,7 procent, w Krakowie o 17,6 procent, we Wrocławiu o 15,2 procent, w Poznaniu o 14,5 procent, w Bydgoszczy o 13,7 procent, Warszawie o 12,9 procent, w Gdańsku o 10,6 procent oraz w Lublinie o 8,2 procent.
Spada też liczba oddawanych do użytku mieszkań, wiec generalnie coraz mniej inwestycji budowlanych znajduje się w toku realizacji. Liczba ta dramatycznie spada powodując, że tysiące ludzi traci przychody i pracę w sektorze budowlanym. Na pewno wpływają na to trudności z uzyskaniem kredytów, a sytuację dodatkowo pogłębią zaskakujące pomysły Ministerstwa Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej.
Ponadto, pomimo malejącej liczby oddawanych do użytku mieszkań, w październiku 2012 po raz kolejny spadła wartość Indeksu Cen Mieszkań, czyli miernika trendu cenowego na rynku wtórnym sprzedaży mieszkań w Polsce publikowanego przez portal nieruchomości domy.pl. Od września do października 2012 wartość ICM spadła o 13,95% i wynosi obecnie 860,5 punktów.
W ciągu pięciu lat, bo ICM notowany jest od 2007 roku, spadki ceny mieszkań miały miejsce we wszystkich dużych miastach. W Łodzi o 18,1 procent, w Szczecinie o 17,7 procent, w Krakowie o 17,6 procent, we Wrocławiu o 15,2 procent, w Poznaniu o 14,5 procent, w Bydgoszczy o 13,7 procent, Warszawie o 12,9 procent, w Gdańsku o 10,6 procent oraz w Lublinie o 8,2 procent.
sobota, 17 listopada 2012
Wyścig szczurów
Od połowy XIX wieku pracownik uprzemysłowionego kraju poświęca o wiele więcej czasu na działalność zarobkową, niż miało to miejsce we wcześniejszych epokach historycznych. Czas skraca się niebezpiecznie – bo chcąc nadążyć ze wszystkim, człowiek przyspiesza. Nowe czasy w nowym tempie życia powodują, że zmieniają się potrzeby. Praca jest nie tylko wartością autoteliczną, ale kluczem do szybkich, ale hedonistycznych doznań jednostki. Pieniądz staje się władcą przyjemności, chociaż czasu jest na nią coraz mniej.
Wyścig szczurów definiuje bezwartościową z pozoru i niekończącą się pogoń za materialnym sukcesem, za zawodowym sukcesem. Bo praca pochłania tak wiele czasu, że również tam musimy konsumować swoją pozycję, prestiż. Wyczerpujący wysiłek również staje się przyjemnością, jak bieg z kawą przez zatłoczoną ulicę. Sensu nabiera błyskawicznie zmieniająca się kondycja ekonomiczna państw, kontynentów i powiązanych z nami przedsiębiorstw. Zaczynamy rozumieć zjawisko recesji, jako znak bożego gniewu. Sukces jawi się z kolei jako uwieńczenie procesu, którym jest dla współczesnego człowieka rozwój zawodowy.
Określenie wyścig szczurów pochodzi od sposobu zachowania się szczurów laboratoryjnych. Biegających w labiryntach lub w obracających się kołach. Nie osiągających w ten sposób niczego. Nie przynosząc korzyści ani stadu, ani jednostce. Inna próba interpretacji zjawiska, to legenda o królu szczurów. Głodzono zamknięte w klatce szczury. Głodne gryzonie zjadały osobniki słabsze. W klatce pozostał tylko jeden szczur, który zasłużył na miano króla. Wypuszczony z klatki, zagryzał pozostałe szczury. We współczesnym społeczeństwie ów człowiek-szczur bywa nowym arystokratą, dla którego reszta społeczeństwa bywa jedynie pokarmem lub nawozem, który szczur omija, by nie pobrudzić czystych rąk.
Absorbująca pracownika praca zawodowa jest bardzo często uważana za "wyścig szczurów". Związane jest to z faktem, że rzadko bywa jest właściwie doceniana i wynagradzana, co jest przecież zgodne z genezą społeczeństwa kapitalistycznego. Bo sprawiedliwość nie ma sensu w ujęciu ekonomicznym.
Dla niektórych pracodawców normą stało się ciągłe podwyższanie wymagań wobec pracowników, aby zwiększyć wydajność pracy. W czasach recesji, zmian na rynku, zmian potrzeb generowanych przez społeczeństwo bywa to nieuniknionym działaniem. Jednak częstym zjawiskiem staje się stres związany z pracą. Współcześnie czynności związane z pracą zarobkową zajmują w życiu mieszkańca krajów rozwiniętych ogromną ilość czasu. Tak więc niewiele zostaje go dla rodziny oraz do korzystania ze zdobyczy cywilizacji i wyższego poziomu życia.
Dlatego wolne zawody są bardzo często uznawane za bardzo satysfakcjonujące. Staje się to funkcjonującym mitem pracowników etatowych, którzy otoczeni pakietem praw socjalnych, zabezpieczeń grupowych i firmowych nie mają zamiaru ryzykować zmiany formy zatrudnienia. Częstym zjawiskiem staje się jednak brak zadowolenia z pracy i ograniczona możliwość korzystania z jej rezultatów. Praca przestaje więc być efektywna.
Wyścig szczurów definiuje bezwartościową z pozoru i niekończącą się pogoń za materialnym sukcesem, za zawodowym sukcesem. Bo praca pochłania tak wiele czasu, że również tam musimy konsumować swoją pozycję, prestiż. Wyczerpujący wysiłek również staje się przyjemnością, jak bieg z kawą przez zatłoczoną ulicę. Sensu nabiera błyskawicznie zmieniająca się kondycja ekonomiczna państw, kontynentów i powiązanych z nami przedsiębiorstw. Zaczynamy rozumieć zjawisko recesji, jako znak bożego gniewu. Sukces jawi się z kolei jako uwieńczenie procesu, którym jest dla współczesnego człowieka rozwój zawodowy.
Określenie wyścig szczurów pochodzi od sposobu zachowania się szczurów laboratoryjnych. Biegających w labiryntach lub w obracających się kołach. Nie osiągających w ten sposób niczego. Nie przynosząc korzyści ani stadu, ani jednostce. Inna próba interpretacji zjawiska, to legenda o królu szczurów. Głodzono zamknięte w klatce szczury. Głodne gryzonie zjadały osobniki słabsze. W klatce pozostał tylko jeden szczur, który zasłużył na miano króla. Wypuszczony z klatki, zagryzał pozostałe szczury. We współczesnym społeczeństwie ów człowiek-szczur bywa nowym arystokratą, dla którego reszta społeczeństwa bywa jedynie pokarmem lub nawozem, który szczur omija, by nie pobrudzić czystych rąk.
Absorbująca pracownika praca zawodowa jest bardzo często uważana za "wyścig szczurów". Związane jest to z faktem, że rzadko bywa jest właściwie doceniana i wynagradzana, co jest przecież zgodne z genezą społeczeństwa kapitalistycznego. Bo sprawiedliwość nie ma sensu w ujęciu ekonomicznym.
Dla niektórych pracodawców normą stało się ciągłe podwyższanie wymagań wobec pracowników, aby zwiększyć wydajność pracy. W czasach recesji, zmian na rynku, zmian potrzeb generowanych przez społeczeństwo bywa to nieuniknionym działaniem. Jednak częstym zjawiskiem staje się stres związany z pracą. Współcześnie czynności związane z pracą zarobkową zajmują w życiu mieszkańca krajów rozwiniętych ogromną ilość czasu. Tak więc niewiele zostaje go dla rodziny oraz do korzystania ze zdobyczy cywilizacji i wyższego poziomu życia.
Dlatego wolne zawody są bardzo często uznawane za bardzo satysfakcjonujące. Staje się to funkcjonującym mitem pracowników etatowych, którzy otoczeni pakietem praw socjalnych, zabezpieczeń grupowych i firmowych nie mają zamiaru ryzykować zmiany formy zatrudnienia. Częstym zjawiskiem staje się jednak brak zadowolenia z pracy i ograniczona możliwość korzystania z jej rezultatów. Praca przestaje więc być efektywna.
czwartek, 15 listopada 2012
Geopolityczne wstrząsy
Polska gospodarka jest silnie osadzona w europejskich realiach. Wydarzenia, które mają miejsce we wspólnocie, wpływają bardzo szybko na sytuację złotego, a nawet na warszawską GPW. Nie możemy udawać, że prowadzimy własną polityką, rząd zaś nie jest już do końca odpowiedzialny ani za sukcesy, ani klęski Ostatnie tygodnie przyniosły znaczne osłabienie złotego. Było ono nieco większe, niż spodziewali się analitycy finansowi.
Jednak jeszcze przed końcem 2012 roku złoty ma kolejną szansę na umocnienie. Co ciekawe, obecna sytuacja gospodarcza w Polsce będzie miała na to zdecydowanie nieduże znaczenie. Umocnienie polskiej waluty zależy bowiem od decyzji polityków w sprawie pomocy dla Grecji, jak też od prób rozwiązania problemu klifu fiskalnego w USA. Chociaż USA karmi się obecnie hurraoptymistycznymi historiami. Międzynarodowa Agencja Energetyki przewiduje, że do 2020 roku poprzez eksploatację złóż w łupkach USA stanie się największym producentem ropy naftowej na świecie. Jeśli te prognozy zaczną się spełniać chociaż w niewielkim stopniu, to współczesną gospodarkę czeka geopolityczny wstrząs. Europa coraz bardziej w tyle w branży energetycznej. Gazprom zostanie niebawem jedynym właścicielem potężnej, niemieckiej firmy gazowej Wingas. Rosyjski koncern odkupuje udziały Wingas od niemieckiego koncernu BASF.
Media tymczasem odwracają się od Hiszpanii. Permanentny strajk i rozruchy na ulicach trwają tam już tak długo, że współczesne media przestały się tym żywić. Obecne informacja musi być punktowa – zdarzyło się, obiegło świat, zapomniano. Spektakularne okazały się jednak zdjęcia prezentujące spalenie kawiarni Starbucks. Bo to wielkie, światowe koncerny oskarżane są o obecną sytuację, postępującą recesję, czy też kryzys gospodarczy. Świadczy to o umiejętnej komunikacji prowadzonej przez lokalne rządy, które udają bezwolne marionetki, szarpane wiatrem historii. Być może też skończyła się era mechanizmów państwowych, jako sił sprawczych w dbaniu o kondycję społeczeństwa i jednostki.
Jednak jeszcze przed końcem 2012 roku złoty ma kolejną szansę na umocnienie. Co ciekawe, obecna sytuacja gospodarcza w Polsce będzie miała na to zdecydowanie nieduże znaczenie. Umocnienie polskiej waluty zależy bowiem od decyzji polityków w sprawie pomocy dla Grecji, jak też od prób rozwiązania problemu klifu fiskalnego w USA. Chociaż USA karmi się obecnie hurraoptymistycznymi historiami. Międzynarodowa Agencja Energetyki przewiduje, że do 2020 roku poprzez eksploatację złóż w łupkach USA stanie się największym producentem ropy naftowej na świecie. Jeśli te prognozy zaczną się spełniać chociaż w niewielkim stopniu, to współczesną gospodarkę czeka geopolityczny wstrząs. Europa coraz bardziej w tyle w branży energetycznej. Gazprom zostanie niebawem jedynym właścicielem potężnej, niemieckiej firmy gazowej Wingas. Rosyjski koncern odkupuje udziały Wingas od niemieckiego koncernu BASF.
Media tymczasem odwracają się od Hiszpanii. Permanentny strajk i rozruchy na ulicach trwają tam już tak długo, że współczesne media przestały się tym żywić. Obecne informacja musi być punktowa – zdarzyło się, obiegło świat, zapomniano. Spektakularne okazały się jednak zdjęcia prezentujące spalenie kawiarni Starbucks. Bo to wielkie, światowe koncerny oskarżane są o obecną sytuację, postępującą recesję, czy też kryzys gospodarczy. Świadczy to o umiejętnej komunikacji prowadzonej przez lokalne rządy, które udają bezwolne marionetki, szarpane wiatrem historii. Być może też skończyła się era mechanizmów państwowych, jako sił sprawczych w dbaniu o kondycję społeczeństwa i jednostki.
wtorek, 13 listopada 2012
Mieszkania stoją
Progres w ekonomii światowej i lokalnej jest niesamowity, jeśli zauważymy ile wydarzeń miało miejsce w ciągu ostatnich tygodni. Obecnie polski rząd walczy dzielnie o unijne dotacje w przyszłych latach, tymczasem brak pieniędzy na naszym rynku zamroził na dobre rynek nieruchomości. Jak podają analitycy agencji Emmerson, tylko Warszawie na sprzedaż czeka ponad 5 tysięcy nowych mieszkań.
Podobna sytuacje jest w innych miastach. We Wrocławiu czeka na przyszłych mieszkańców 1,9 tysięcy, a w Krakowie 1,8 tysięcy mieszkań. Analitycy rynku nieruchomości przewidują, że oferta gotowych mieszkań w najbliższym czasie jeszcze wzrośnie. Oczywiście, duża część spośród nich znajdzie nabywców. Bo rozwarstwienie społeczne jest czymś oczywistym. To, że większości nie stać nie oznacza, że kilka tysięcy nabywców nie zainteresuje się ofertą sprzedaży nieruchomości.
Powoli spadają też ceny mieszkań – czyli korekta abstrakcyjnych wycen z czasów krótkoterminowego dobrobytu. Na dodatek w październiku 2012 po raz kolejny spadła dostępność kredytów hipotecznych w Polsce. Według analityków zmian w ofertach kredytów hipotecznych banków jest niewiele, a jeśli już się pojawią, to na ogół na niekorzyść klienta końcowego.
Spadła też zdolność kredytowa. Według analityków Open Finance, w ubiegłym roku rodzina 2+1, która zarabiała dwie średnie pensje krajowe mogła liczyć na kredyt w średniej wysokości 440 tysięcy PLN. Obecnie mogą liczyć na kredyt w wysokości 400 tysięcy PLN, więc o ponad 9% mniej. Ponadto w październiku 2012 roku w ujęciu rocznym po raz kolejny spadł Indeks Dostępności Kredytowej (IDK). Indeks jest najniższy od marca. Indeks Dostępności Kredytowej obrazuje sytuację na rynku kredytów hipotecznych w polskich złotych.
Pustostany otaczać więc będą przeludnione mieszkania. Sytuacja typowa dla krajów wysoko rozwiniętych, jednak nie w sytuacji błyskawicznych zmian, które mają miejsce obecnie. Czas przyspieszył!
Podobna sytuacje jest w innych miastach. We Wrocławiu czeka na przyszłych mieszkańców 1,9 tysięcy, a w Krakowie 1,8 tysięcy mieszkań. Analitycy rynku nieruchomości przewidują, że oferta gotowych mieszkań w najbliższym czasie jeszcze wzrośnie. Oczywiście, duża część spośród nich znajdzie nabywców. Bo rozwarstwienie społeczne jest czymś oczywistym. To, że większości nie stać nie oznacza, że kilka tysięcy nabywców nie zainteresuje się ofertą sprzedaży nieruchomości.
Powoli spadają też ceny mieszkań – czyli korekta abstrakcyjnych wycen z czasów krótkoterminowego dobrobytu. Na dodatek w październiku 2012 po raz kolejny spadła dostępność kredytów hipotecznych w Polsce. Według analityków zmian w ofertach kredytów hipotecznych banków jest niewiele, a jeśli już się pojawią, to na ogół na niekorzyść klienta końcowego.
Spadła też zdolność kredytowa. Według analityków Open Finance, w ubiegłym roku rodzina 2+1, która zarabiała dwie średnie pensje krajowe mogła liczyć na kredyt w średniej wysokości 440 tysięcy PLN. Obecnie mogą liczyć na kredyt w wysokości 400 tysięcy PLN, więc o ponad 9% mniej. Ponadto w październiku 2012 roku w ujęciu rocznym po raz kolejny spadł Indeks Dostępności Kredytowej (IDK). Indeks jest najniższy od marca. Indeks Dostępności Kredytowej obrazuje sytuację na rynku kredytów hipotecznych w polskich złotych.
Pustostany otaczać więc będą przeludnione mieszkania. Sytuacja typowa dla krajów wysoko rozwiniętych, jednak nie w sytuacji błyskawicznych zmian, które mają miejsce obecnie. Czas przyspieszył!
czwartek, 8 listopada 2012
Stary prezydent, stare problemy
Stany Zjednoczone wybrały prezydenta. Tymczasem pierwsza po wyborach sesja na Wall Street przyniosła akcjonariuszom dwuprocentowe spadki głównych indeksów. Dziwny zbieg okoliczności, który symbolicznie padł cieniem na cały dzień.
Ekonomiści jednej z przyczyn spadków doszukują się w Europie - w wystąpieniu Mario Draghiego, gdyż prezes EBC bardzo negatywnie ocenił gospodarkę Unii Europejskiej. Bo wybór Baracka Obamy nie zmieni dotychczasowego kursu światowej gospodarki. Czy prezydent USA to nadal najważniejszy człowiek świata? Już chyba nie.
Zwycięstwo Baracka Obamy w wyborach prezydenckich w USA oznacza, że nie należy spodziewać się zmian kursu ważnego gospodarczego gracza, jakim są Stany Zjednoczone. Problemów z którymi nadal się będzie borykał Obama jest pełno. Jak się okazuje, kryzys finansów publicznych to specyfika nie tylko krajów europejskich. Wyzwaniem Amerykanów jest tak zwany fiscal cliff - konieczność wprowadzenia cięć wydatków i podwyżek podatków.
W czasie kampanii wyborczej prezydent Barack Obama powtarzał, że nie zamierza zmieniać kursu. Gospodarka w jego opinii nabiera tempa. Dał nawet nadzieję twierdząc, że Amerykanie wychodzą z najgorszej zapaści w historii świata. Obama chwalił się powolnym wzrostem gospodarczym. Amerykanie nie czują się już potęgą, skoro zadowalają ich tak niskie wskaźniki ekonomiczne, jakie świadczą o amerykańskiej gospodarce. Albo naprawdę chcą wierzyć, że teraz już tylko będzie lepiej.
Nam pozostaje życzyć Amerykanom jak najszybszego wyjścia na prostą, ponieważ Komisja Europejska ogłosiła w jesiennych prognozach gospodarczych, że PKB Polski wzrośnie w roku 2012 zaledwie o 2,4 proc. W przyszłym roku wzrost będzie jeszcze niższy i wyniesie zaledwie 1,8 proc. Przewidywanie jesienne są niższej, niż wiosenne prognozy Komisji Europejskiej. Zapowiadany jest również przez Komisję Europejską wzrost bezrobocia w Polsce.
Ekonomiści jednej z przyczyn spadków doszukują się w Europie - w wystąpieniu Mario Draghiego, gdyż prezes EBC bardzo negatywnie ocenił gospodarkę Unii Europejskiej. Bo wybór Baracka Obamy nie zmieni dotychczasowego kursu światowej gospodarki. Czy prezydent USA to nadal najważniejszy człowiek świata? Już chyba nie.
Zwycięstwo Baracka Obamy w wyborach prezydenckich w USA oznacza, że nie należy spodziewać się zmian kursu ważnego gospodarczego gracza, jakim są Stany Zjednoczone. Problemów z którymi nadal się będzie borykał Obama jest pełno. Jak się okazuje, kryzys finansów publicznych to specyfika nie tylko krajów europejskich. Wyzwaniem Amerykanów jest tak zwany fiscal cliff - konieczność wprowadzenia cięć wydatków i podwyżek podatków.
W czasie kampanii wyborczej prezydent Barack Obama powtarzał, że nie zamierza zmieniać kursu. Gospodarka w jego opinii nabiera tempa. Dał nawet nadzieję twierdząc, że Amerykanie wychodzą z najgorszej zapaści w historii świata. Obama chwalił się powolnym wzrostem gospodarczym. Amerykanie nie czują się już potęgą, skoro zadowalają ich tak niskie wskaźniki ekonomiczne, jakie świadczą o amerykańskiej gospodarce. Albo naprawdę chcą wierzyć, że teraz już tylko będzie lepiej.
Nam pozostaje życzyć Amerykanom jak najszybszego wyjścia na prostą, ponieważ Komisja Europejska ogłosiła w jesiennych prognozach gospodarczych, że PKB Polski wzrośnie w roku 2012 zaledwie o 2,4 proc. W przyszłym roku wzrost będzie jeszcze niższy i wyniesie zaledwie 1,8 proc. Przewidywanie jesienne są niższej, niż wiosenne prognozy Komisji Europejskiej. Zapowiadany jest również przez Komisję Europejską wzrost bezrobocia w Polsce.
niedziela, 4 listopada 2012
Oszczędności Polaków
Nasilająca się recesja, jak również różnorodne wydarzenia, jak chociażby afera Amber Gold spowodowały, że Polacy są coraz mniej skłonni do oszczędności. Wnioski o tym, że nastąpił odwrót od pozytywnych tendencji w zakresie inwestowania i oszczędzania płyną z badania :Postawy Polaków wobec oszczędzania, które zostało przeprowadzone na zlecenia Fundacji Kronenberga.
Co Polacy myślą o oszczędzaniu? 61% badanych było przekonanych o celowości oszczędzania. Jednak tylko 8% robi to regularnie. Ponad połowa spośród oszczędzających Polaków lokuje pieniądze na nieoprocentowanym koncie lub trzyma w domu. 18% spośród nich dba, by oszczędności nie topniały przez inflację. Osoby deklarujące się jako oszczędzające nie robią tego w sposób efektywny.
Polacy nie umieją oszczędzać, nie rozumieją zasad i mechanizmów rządzących światem finansów. Stąd afery typu Amber Gold, czy Art-B, które co jakiś czas będą wstrząsać polskim społeczeństwem. Problem leży u podstaw, czyli w systemie edukacyjnym. Słabo opłacani, coraz gorzej postrzegani nauczyciele nie są w stanie nauczyć odpowiednich zasad funkcjonowania rynkowego, według których to nie SKO, ale inteligentne zarządzanie gotówką pozwala przynosić stałe źródła dochodu. Szkoła wypełnia lukę ideologiczną, ale na pewno nie praktyczną w funkcjonowaniu jednostki.
Oczywiście, pogłębia to różnice społeczne. Masy stracą pieniądze inwestując je w instytucje typu AMber Gold, czy Art-B, podczas gdy garstka ‘oświeconych’ zarobi zgodnie z prawem przy użyciu legalnych i skutecznych narzędzi finansowych.
Blisko 20 milionów dorosłych Polaków nie ma żadnych oszczędności. Czy przypominanie o tym, że istniała konta oszczędnościowe coś zmieni? W Światowym Dniu Oszczędzania Związek Banków Polskich przypomniał bowiem, że na naszych bieżących rachunkach i lokatach znajduje się blisko 500 miliardów złotych. Jak zjada je inflacja? Żaden bank nie pokusi się o takie przeliczenia.
Co Polacy myślą o oszczędzaniu? 61% badanych było przekonanych o celowości oszczędzania. Jednak tylko 8% robi to regularnie. Ponad połowa spośród oszczędzających Polaków lokuje pieniądze na nieoprocentowanym koncie lub trzyma w domu. 18% spośród nich dba, by oszczędności nie topniały przez inflację. Osoby deklarujące się jako oszczędzające nie robią tego w sposób efektywny.
Polacy nie umieją oszczędzać, nie rozumieją zasad i mechanizmów rządzących światem finansów. Stąd afery typu Amber Gold, czy Art-B, które co jakiś czas będą wstrząsać polskim społeczeństwem. Problem leży u podstaw, czyli w systemie edukacyjnym. Słabo opłacani, coraz gorzej postrzegani nauczyciele nie są w stanie nauczyć odpowiednich zasad funkcjonowania rynkowego, według których to nie SKO, ale inteligentne zarządzanie gotówką pozwala przynosić stałe źródła dochodu. Szkoła wypełnia lukę ideologiczną, ale na pewno nie praktyczną w funkcjonowaniu jednostki.
Oczywiście, pogłębia to różnice społeczne. Masy stracą pieniądze inwestując je w instytucje typu AMber Gold, czy Art-B, podczas gdy garstka ‘oświeconych’ zarobi zgodnie z prawem przy użyciu legalnych i skutecznych narzędzi finansowych.
Blisko 20 milionów dorosłych Polaków nie ma żadnych oszczędności. Czy przypominanie o tym, że istniała konta oszczędnościowe coś zmieni? W Światowym Dniu Oszczędzania Związek Banków Polskich przypomniał bowiem, że na naszych bieżących rachunkach i lokatach znajduje się blisko 500 miliardów złotych. Jak zjada je inflacja? Żaden bank nie pokusi się o takie przeliczenia.
Subskrybuj:
Posty (Atom)