Kryzys w ochronie zdrowia dotyka jedynie pacjentów, w tym przede wszystkim tych najmłodszych. Nie przyjmowane w placówkach służby zdrowia dzieci umierają – ewentualnie, jak przypadek sprzed kilku dni we Wrocławiu – przebada je nietrzeźwy radiolog. Ale winne wszystkiemu są podobno pieniądze – a raczej ich permanentny brak w służbie zdrowia. Czy naprawdę jest to problem braku dofinansowania? Może jednak – jak to często bywa w instytucjach państwowych – chodzi o brak racjonalnego zarządzania pieniędzmi. Bo polscy politycy nie są menadżerami.
Tymczasem dyrektorzy państwowych instytutów podległych Ministerstwu Zdrowia, mimo że mają zarobki grubo przekraczające średnią krajową, otrzymują pokaźne premie od ministra Bartosza Arłukowicza. Ministerstwo Zdrowia tłumaczy to faktem, że na płace i premie posiada niezależne pule finansów do rozdysponowania. Premie otrzymały osoby, które co miesiąc zarabiają od kilkunastu do ponad 20 tysięcy PLN.
Bowiem państwowe spółki i instytucje mogą działać w jak najbardziej absurdalny sposób, nie licząc się z podatnikami, którzy zobowiązani są wspierać bezsensowne pomysły nieracjonalnego gospodarowania finansami publicznymi. O wysokich premiach, jakie w ostatnich dwóch latach otrzymali szefowie publicznych instytutów medycznych informuje swoich czytelników Super Express.
Ponad 350 tysięcy PLN Ministerstwo Zdrowia przeznaczyło dla pięciu dyrektorów. Otrzymali je: prof. Krzysztof Warzocha, dyrektor Instytutu Hematologii i Transfuzjologii w Warszawie 120 000 PLN, prof. Henryk Skarżyński, dyrektor Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu w Warszawie 117 000 PLN, prof. Kazimierz Roszkowski-Śliż, dyrektor Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc w Warszawie 60 676 PLN, dr Maciej Piróg, były dyrektor centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie 39 714 PLN, prof. Konrad Rydzyński, dyrektor Instytutu Medycyny Pracy w Łodzi 30 000 PLN.
Dzieci i tak się mało rodzi, więc niech przetrwają najsilniejsze. Tymczasem lekarze zabezpieczają po raz kolejny swoje interesy, teraz pod pretekstem pojęcia solidarności zaowodowej w związku ze śmiercią dziecka, któremu lekarze nie udzielili pomocy. Może chodzi o fakt, że media twierdziły, że lekarz nie pomógł dziecku - więc może w przyszłości taki zwrot, szkalujący lekarza, zostanie zakazany w mediach? Oficjalnie wspólne działania dla poprawy systemu ochrony zdrowia zapowiedzieli jednak minister zdrowia Bartosz Arłukowicz oraz prezydium Naczelnej Rady Lekarskiej. Samorząd lekarski zaprosił ministra na swoje posiedzenie w związku ze śmiercią 2,5-latki, która za późno trafiła do szpitala ze względu na fatalny system ochrony zdrowia oraz brak zainteresowania stanem zdrowia dziecka ze strony lekarzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz